Mariusz Maszkiewicz
Odejście naszego zasłużonego kolegi z WiP-u to wielki cios. Ostatnio rozmawiałem z nim telefonicznie późnym latem 2011 roku próbując namówić na przyjazd do Warszawy na konferencję WiP.
Poznałem Janka osobiście w listopadzie 1988 roku, kiedy jako przedstawiciel WiP brałem udział w konferencji europejskich partii zielonych „Verde Europa” we Florencji. Miałem wrażenie, że Janek zna tam wszystkich ważnych polityków – Otto Schilly, Joshka Fisher, Petra Kelly, Cohn-Bendit i wielu Włochów, francuzów, Brytyjczyków, których nazwisk nie zapamiętałem. Janek koncertowo przechodził swobodnie z francuskiego na niemiecki, z holenderskiego na angielski itd. Dzięki Jankowi miałem możliwość wystąpić z przemówieniem do ogromnego audytorium w słynnym Palazio Veccio. Dla wielu zachodnich zielonych moje świadectwo i liczne rozmowy i dyskusje z udziałem Janka Minkiewicza przyczyniły się do weryfikacji opinii o systemie komunistycznym, bo przecież wielu z tych lewicowców i zielonych ZSRR traktował jak pożytecznych idiotów. Janek miał na to „ukąszenie komunizmem” ważny skuteczny patent. Przyprowadzał do zachodnich lewicowców osoby zza żelaznej kurtyny – dysydentów, uciekinierów, artystów, dziennikarzy i aktywistów różnych organizacji niezależnych.
Janek mieszkał w Amsterdamie i chodziła wokół niego taka legenda, że pracując w urzędzie telekomunikacji korzystał z darmowych połączeń telefonicznych. Dzięki temu wydzwaniał do Polski i zebrane informacje w formie korespondencji przekazywał mediom i szczególnie stacjom radiowym na Zachodzie. Tak został rzecznikiem prasowym WIP. Pewnie więcej o tej historii może opowiedzieć Jacek Szymanderski, Piotr Niemczyk, Kostek Radziwiłł czy Jacek Czaputowicz.
Zapamiętam Janka jako świetnego rozmówcę i niezwykle zaangażowanego antykomunistę, który będąc w wolnej części Europy promował polskie sprawy i pomagała zwykłym ludziom.
„chodziła wokół niego taka legenda, że pracując w urzędzie telekomunikacji korzystał z darmowych połączeń telefonicznych.”
To nie była legenda a czysta prawda.
Podczas stanu wojennego korzystał z tego przywileju, aby przekazywać informacje od i do działaczy w Polsce. W tym urzędzie dorywczo pracował aż do emerytury, choć połaczenia telefoniczne wtedy już dawno były automatyczne.