Fundacja Wolność i Pokój

Centrum Informacji

Wojna jest pokojem

Wieslaw Cupała

Wojna jest Pokojem

Mam coraz większą obsesję, obsesję na punkcie dronów. Te bezzałogowe śmiercionośne, nieuregulowane żadnymi konwencjami, latające  potwory robią z prawdziwego mordowania komputerową grę. Spustoszenie psychiczne jakie, wśród ludzi zamieszkującymi tereny będące domeną dronich działań, czyni strach przed nagłym atakiem z powietrza, jest trudno wyobrażalne. Ilość niewinnie zabitych przeraża (patrz np. Lista dzieci zabitych przez drony w Pakistanie i Jemenie).

1. Wizualizacja skutków ataków dronów w Pakistanie

Jakby na ironię człowiek, za rządów którego ilość tych śmiercionośnych ataków osiągnęła obecne ekstrema i rozprzestrzenia się po całym świecie jako pełzająca, niewypowiedziana wojna, jest laureatem Pokojowej Nagrody Nobla. Żyjemy w orwellowskim czasie. Wojna stała się pokojem.

Barak Obama wygłosił piękne przemówienie gdy odbierał swoją nagrodę. Przywołał Martina Luter Kinga, powołał się na Ghandiego, na ideały Wolności i Pokoju. Jakie znaczenie mają jego słowa? Jakie znaczenie ma Pokojowa Nagroda Nobla?

Przemówienie jest długie, ale warto je przeczytać w całości. Jeżeli zmęczą Cię Drogi Czytelniku te piękne słowa, za którymi kryje się mordowanie przypadkowych ludzi, które maskują brutalną, bezwzględną siłę, przewiń stronę do końca. Znajdziesz tam odnośnik do apelu, do którego się przyłączam. Przyłącz się i Ty! Może nie jest jeszcze za późno. Może Pokojowa Nagroda Nobla jeszcze odzyska swój niegdysiejszy blask.

Barak Obama (Wikipedia)

Barak Obama

2. Przemówienie Barka Obamy na ceremonii wręczenia Pokojowej Nagrody Nobla

Wasze Królewskie Moście, Wasze Wysokości, wybitni członkowie norweskiego Komitetu Noblowskiego, obywatele Ameryki, obywatele świata.

Odbieram te nagrodę z ogromną wdzięcznością i wielkim poczuciem pokory. Jest to nagroda, która odnosi się do naszych najwyższych aspiracji – przezwyciężających wszelkie okrucieństwo i trudności naszego świata, pokazująca, że nie jesteśmy więźniami naszego przeznaczenia, a nasze działania mają kluczowe znaczenie aby utorować bieg historii w kierunku sprawiedliwości.

Oczywiście nie mogę pominąć kontrowersji, które wyniknęły z Państwa decyzji (śmiech), po części dlatego, że dopiero rozpoczynam, a nie kończę swoją działalność na scenie światowej. W porównaniu, z niektórymi gigantami historii, którzy otrzymali to wyróżnienie – jak Schweitzer czy King, Marshal i Mandela – moje dokonania są maleńkie. Na świecie żyją kobiety i mężczyźni, których zamyka się w więzieniach, którzy cierpią za walkę o sprawiedliwość: ludzie działający w organizacjach humanitarnych w celu załagodzenia cierpienia; miliony niezidentyfikowanych działaczy, których ciche akty odwagi i współczucia zachwycają nawet najbardziej zatwardziałych cyników. Nie mogę zatem spierać się z tymi, którzy wskazaliby takich ludzi – popularnych bądź też mało znanych dla ogółu, udzielających pomocy i zasługujących na tę nagrodę bardziej niż ja.

Ale być może największe kontrowersje wokół otrzymania przeze mnie tejże nagrody jest fakt, że stoję na czele państwa, które znajduję się pomiędzy dwiema wojnami. Jedna z nich dobiega końca. Druga to konflikt, którego Ameryka nigdy się nie domagała; do której oprócz niej dołączyły jeszcze inne 42 państwa – włączając Norwegię – starające się bronić zarówno siebie jak i inne kraje przed dalszymi atakami.

Nadal pozostajemy na tej wojnie. Czuję się odpowiedzialny za zaangażowanie tysięcy młodych Amerykanów do walki w odległej krainie. Niektórzy dalej będą zabijać, a niektórzy zostaną zabici. Przychodzę tutaj z dotkliwym poczuciem kosztów wynikłych z konfliktów zbrojnych, pełen trudnych pytań dotyczących związku między wojną, a pokojem i naszymi wysiłkami aby zastąpić pierwsze drugim.

W chwili obecnej te wątpliwości nie są czymś nowym. Wojna w tej czy innej formie pojawiła się już z pierwszym człowiekiem. Od zarania dziejów jej moralność nie była kwestionowana. To był po prostu fakt, jak susza czy choroba – sposób w jaki plemiona, a następnie cywilizacje dążyły do potęgi i władzy i regulowały różnice.

Z czasem, wraz z nadejściem kodeksów prawnych, kontrolujących grupową przemoc, filozofowie i duchowni, politycy i mężowie stanu próbowali uregulować destrukcyjną siłę wojny. Pojęcie „sprawiedliwej wojny” pojawiło się aby wytłumaczyć, że wojna jest zjawiskiem uzasadnionym tylko w przypadku kiedy spełnia określone warunki: jeśli jest prowadzona w ostateczności lub samoobronie, jeżeli siła zostanie użyta w sposób proporcjonalny, jeśli występuje możliwość obrony cywilów od przemocy.

Oczywiste jest także, że idea „sprawiedliwej wojny” na przestrzeni wieków nie była przestrzegana. Zdolności człowieka do wymyślania nowych sposobów zabicia drugiego okazały się niewyczerpalne. Podobnie jak nasze możliwości braku litości dla tych , którzy są inni lub modlą się do innego Boga. Konflikty między wojskami ustąpiły miejsce wojnom między narodami – wojnom totalnym, w których granice między cywilami, a walczącymi stały się niewyraźne. W przeciągu 30 lat taka rzeź ogarnęła ten kontynent dwa razy. I chociaż trudno sobie wyobrazić przykład bardziej sprawiedliwy, jak porażka Trzeciej Rzeszy, czy państw Osi, to należy zauważyć, że II wojna światowa była konfliktem, w którym liczba zabitych cywilów przekroczyła liczbę poległych żołnierzy.

W następstwie tych wydarzeń oraz wraz z nastaniem ery nuklearnej, stało się jasne, że zarówno zwycięzcy jak i pokonani, potrzebują światowej instytucji, która zapobiegłaby wybuchowi kolejnej światowej wojny. I tak , ćwierć wieku po tym jak Senat Stanów Zjednoczonych odrzucił Ligę Narodów – ideę, dzięki której Woodrow Wilson otrzymał tę nagrodę – Ameryka przodowała w kreowaniu takiej architektury światowej, która podtrzymywałaby pokój; Plan Marshala i Narodów Zjednoczonych, mechanizmy regulujące prowadzenie wojny, traktaty ochrony praw człowieka, zapobieganie ludobójstwa, ograniczanie użycia najbardziej niebezpiecznych typów broni.

Pod wieloma względami te działania zakończyły się sukcesem. Potem oczywiście doszło do wybuchu strasznych konfliktów i popełniono wiele okrucieństw, ale nie doszło do wybuchu III wojny światowej. Zimna wojna zakończyła się wraz ze zburzeniem muru przez rozdarowany tłum. Handel zaczął „zszywać” świat w całość. Miliardy ludzi zostało uwolnionych z ubóstwa. Ideały wolności, samostanowienia, równości i praworządność poczyniły krok do przodu. Jesteśmy spadkobiercami męstwa przeszłych generacji. Jest to spuścizna, z której moje państwo jest bardzo dumne.

Obecnie w nowej dekadzie stulecia ta stara architektura „ugina się” pod ciężarem nowych zagrożeń. Jednakże świat nie może dłużej drżeć na samą myśl o wojnie między dwoma nuklearnymi mocarstwami; ale samo rozprzestrzenianie tej broni może zwiększyć ryzyko katastrofy. Terroryzm przez długi czas był taktyką, ale to dzięki nowej technologii pewne osoby z niespotykaną wściekłością zaczęły mordować niewinnych ludzi na przerażającą skalę.

Ponadto wojny między narodami coraz częściej przekształcają się w walki wewnątrz narodów. Konflikty etniczne i wyznaniowe, wzrost ruchów separatystycznych, bunty powstańcze upadłych państw – wszystkie te rzeczy co raz częściej zamykają cywili w pułapce niekończącego się chaosu. W dzisiejszych wojnach ginie więcej cywili niż żołnierzy; nasiona przyszłych konfliktów zostały zasiane, gospodarka jest rozbita, społeczeństwa obywatelskie rozerwane, masowe fale uchodźców, dzieci przestraszone.

Nie przyniosę dzisiaj ostatecznego rozwiązania problemów związanych z wojną. Wiem, że sprostanie temu wyzwaniu będzie wymagać wizji, ciężkiej pracy, wytrwałości tych mężczyzn i kobiet, którzy działali tak śmiało kilka dekad wcześniej. A to będzie wymagało od nas nowego sposobu myślenia dotyczącego sprawiedliwej wojny narodowej i konieczności sprawiedliwego pokoju.

Musimy zacząć od przyjęcia trudnej prawdy: nie uda nam się za naszego życia pozbyć się konfliktu zbrojnego jako takiego. Państwa same lub w grupach uznają, że jest to czasami moralnie uzasadnione.

Mówię o tym pamiętając jednocześnie o słowach Martina Luthera Kinga, wypowiedzianych podczas tej samej uroczystości rok temu. „Przemoc nigdy nie przyniesie trwałego pokoju. To nie rozwiązuje problemów społecznych, tylko stwarza nowe i bardziej skomplikowane”. Stoję tutaj w następstwie czynów Luthera Kinga. Jestem żywym świadectwem moralnego działania bez przemocy. Wiem, że nie jest to nic słabego – nic pasywnego – nic naiwnego – ale w religii i życiu Gandhiego i Kinga.

Jako przywódca mojego kraju nie mogę czerpać tylko z ich przykładów. Staję przed światem taki jaki jest, nie mogę stać bezczynnie wobec zagrożeń moich obywateli. Żeby nie było niejasności: Zło istnieje na świecie. Działania pokojowe nie pokonałyby Hitlera. Negocjacje nie przekonają przywódców Al-Kaidy do złożenia broni. Powiedzenie, że siła może czasami być konieczna nie jest oznaką cynizmu – tylko zrozumieniem historii, niedoskonałości człowieka i granic ludzkiego rozsądku.

Chcąc podkreślić tę kwestię zacznę od tego, że w wielu państwach istnieje głęboka ambiwalencja na temat dzisiejszych działań militarnych, nie zważywszy wcześniej na ich przyczynę. Często łączy się to ze stwierdzeniem, że Ameryka jest jedynym wojskowym mocarstwem na świecie.

Ale świat musi pamiętać, że to nie tylko instytucje międzynarodowe – nie tylko traktaty i deklaracje – przyczyniły się do stabilizacji po II wojnie światowej. Bez względu na to jakie popełniliśmy błędy faktem pozostaje, że Stany Zjednoczone Ameryki pomogły zagwarantować globalne bezpieczeństwo przez więcej niż 6 dekad, przelewając krew swoich obywateli i wykorzystując swoje wojska. Służba i poświęcenie naszych obywateli wprowadzały pokój i dobrobyt od Niemiec po Koreę, aktywnie wspierały demokrację w takich miejscach jak Bałkany. Dźwigamy ten ciężar nie dlatego, że chcemy narzucać swoją wolę.

Robiliśmy to we własnym, pojętym interesie – ponieważ chcemy zapewnić lepszą przyszłość naszym dzieciom i wnukom. Wierzymy, że ich życie będzie lepsze jeśli inne dzieci i wnuki będą mogły żyć w poczuciu wolności i dobrobytu.

Tak, instrumenty wojenne odgrywają dużą rolę w utrzymywaniu pokoju. Obecnie ta prawda musi współistnieć z innymi – bez względu na sprawiedliwość. Wojna zapowiada ludzką tragedię. Żołnierska ofiara i poświęcenie są pełne chwały, wyrażają przywiązanie do kraju, misji i towarzyszy broni. Ale sama wojna nigdy nie będzie okrytą chwałą i nigdy nie będziemy mogli ukazywać jej atutów.

Tak więc częścią naszego wyzwania będzie pogodzenie tych dwóch pozornych prawd – wojna jest czasami koniecznością, a czasami ludzką głupotą. Musimy skierować nasze wysiłki na zadania, które nazwał już kiedyś prezydent Kennedy: „Skupmy się” – powiedział – „na bardziej praktycznym, bardziej osiągalnym pokoju, opartym nie na nagłych rewolucjach ludzkiej natury, ale na stopniowej ewolucji ludzkich instytucji.”

Jak powinna taka ewolucja wyglądać? Jakie mają być praktyczne skutki takich działań?

Zacznę od tego, że uważam, że wszystkie narody są jednocześnie silne i słabe – muszą przestrzegać normy, które regulują użycie ich siły. Ja – jako głowa państwa – zastrzegam sobie prawo do jednostronnego działania w razie potrzeby obrony mojego narodu. Niemniej jednak, jestem przekonany, że stosuję się do tych standardów, norm międzynarodowych, popierając jednocześnie tych, którzy je przestrzegają, a osłabiając tych, którzy tego nie robią.

Świat zjednoczył się wokół Ameryki po atakach z 11 września i nadal wspiera nasze wysiłki w Afganistanie. Ze względu na okrucieństwo tych bezsensownych ataków uznano zasadę samoobrony za słuszną. Podobnie świat uznał potrzebę konfrontacji z Sadamem Husseinem, kiedy ten napadł na Kuwejt – konsensus ten, wysłał do wszystkich wyraźny sygnał o kosztach takiej agresji.

Ponadto w Ameryce – w rzeczywistości żaden naród – nie może domagać się tego aby inni przestrzegali „przepisów drogowych”, jeśli sami ich odmawiamy. Jeśli zaczniemy je tolerować, nasze postępowania wydadzą się arbitralne i podważą słuszność naszych przyszłych interwencji bez względu na to jak będą uzasadnione.

A to staje się szczególnie ważne kiedy cel działań militarnych wykracza poza obszar samoobrony lub obrony jednego kraju przed agresorem. Co raz częściej stajemy przed zadaniem, jak zapobiec rzezi cywilów, których dokonują rządy lub jak powstrzymać rozwój wojny domowej dzięki której przemoc i cierpienie może objąć cały region.

Sądzę, że siła może być uzasadniona ale tylko w oparciu o kwestie humanitarne, tak jak było to na Bałkanach lub w innych miejscach , które cierpiały z powodu wojny. „Łzy bezczynności” w naszych sumieniach mogą doprowadzić do tego, że późniejsza interwencja będzie o wiele bardziej kosztowna. Dlatego też, wszystkie odpowiedzialne narody muszą na zasadzie jednogłośnego poparcia objąć zwierzchnictwo militarne w celu utrzymywania pokoju.

Działania Ameryki, aby zapewnić pokój na świecie są nadal aktualne. Ale obecnie globalne zagrożenia są bardziej rozproszone, wymagają bardziej złożonych misji. Ameryka nie może działać sama. Ameryka sama nie może zapewnić pokoju. Odnosi się to do kwestii Afganistanu, do upadłej Somalii, gdzie do terroryzmu i piractwa dołączyły głód i ludzkie cierpienie. I niestety, sytuacja w tych niestabilnych regionach nie zmieni szybko się ciągu kolejnych lat.

Przywódcy i żołnierze państw NATO, różni przyjaciele i sojusznicy demonstrują poparcie dla tych racji poprzez pokazanie swych zdolności i odwagi w Afganistanie. Ale w wielu krajach istnieją rozbieżności między wysiłkami tych którzy służą, a ambiwalencją opinii publicznej. Rozumiem dlaczego wojna jest tak niepopularna ale wiem również to: przekonanie, że pokój jest wskazany jest nieproporcjonalne do możliwości jego osiągnięcia. Pokój wymaga odpowiedzialności. Pokój wymaga poświęcenia. Właśnie dlatego NATO jest nadal niezbędne. Właśnie dlatego musimy wzmocnić ONZ i regionalne siły pokojowe, a nie zrzucać to zadanie na barki kilku państw. Właśnie dlatego oddajemy honor tym, którzy wracają do domu z misji pokojowych i ćwiczeń zagranicznych; do Oslo i do Rzymu; do Ottawy i do Sydney; do Dhaki i do Kigali – oddajemy im honory nie za uczestnictwo w wojnie, ale za cenę jaką oddali za szerzenie pokoju.

Pozwolę sobie na przejście do ostatniej kwestii związanej z bezpośrednim użyciem siły. Nawet jeśli podejmujemy trudne decyzje dotyczące zaangażowania w wojnę, musimy myśleć trzeźwo o tym w jaki sposób mamy walczyć. Komitet Noblowski już poruszył tę kwestię przyznając swoje wyróżnienie Henriemu Dunantowi – założycielowi Czerwonego Krzyża, którego działalność doprowadziła do podpisania Konwencji Genewskich.

Jeżeli użycie siły jest konieczne, mamy moralny interes w tym by przestrzegać zasad. Nawet jeśli mamy przeciwnika, który ich nie przestrzega. Uważam, że Stany Zjednoczone Ameryki muszą respektować normy podczas prowadzenia wojny. To nas odróżnia od tych, z którymi walczymy. To jest źródłem naszej siły. Dlatego zakazałem tortur, dlatego nakazałem zamknąć więzienie w Guantanamo. I wreszcie dlatego potwierdziłem zobowiązanie przestrzegania Konwencji Genewskiej. Zatracilibyśmy siebie, jeśli postępowalibyśmy wbrew ideałom, w których obronie walczymy (BRAWA). Szanujemy te ideały stojąc na straży ich przestrzegania nie wtedy kiedy jest to łatwe, ale wtedy kiedy jest to trudne.

Omówiłem dość szeroko te zagadnienia, które poruszają nasze umysły i serca w momencie kiedy musimy zadecydować o udziale w wojnie. Ale chciałbym teraz powrócić do kwestii, która pozwoli nam uniknąć takich tragicznych wyborów. Są trzy sposoby wyjścia, umożliwiające nam budowę sprawiedliwego i trwałego pokoju.

Po pierwsze, w kontaktach z tymi państwami, które łamią zasady i prawo musimy wprowadzić rozwiązania alternatywne dla przemocy, które będą na tyle silne aby zmienić ich zachowania – bo jeśli chcemy pokoju to słowa społeczności międzynarodowej muszą mieć praktyczne zastosowanie. Te reżimy, które łamią przepisy muszą zostać pociągnięte do odpowiedzialności. Sankcje muszą wymuszać rzeczywistą reakcję. Bezkompromisowość należy wyrażać przez zwiększenie presji, a taka presja będzie możliwa tylko wtedy jeżeli świat będzie stanowić jedność.

Jednym z aktualnych przykładów ukazujących takie wysiłki są działania na rzecz zapobiegania rozprzestrzeniania broni jądrowej, a także próby jej całkowitego wyeliminowania z życia. W połowie ubiegłego stulecia kraje zobowiązały się traktatem, który określił jasny cel: wszyscy będą mogli w sposób pokojowy wykorzystywać energię nuklearną; ci którzy jej nie posiadają zostaną do niej dopuszczeni; a ci, którzy broń atomową posiadają będą dążyć do jej rozbrojenia. Jestem również zobowiązany do przestrzegania tego traktatu. To jest główne założenie mojej polityki zagranicznej. Współpracuję z prezydentem Miedwiediewem w celu redukcji amerykańskich i rosyjskich zasobów nuklearnych.

Jest także obowiązkiem dla nas wszystkich, aby nalegać na kraje jak Iran czy Korea Połnocna, aby nie grały z systemem. Ci którzy domagają się respektowania prawa międzynarodowego nie mogą odwracać wzroku od tych, którzy to prawo nie przestrzegają. Ci którzy dbają tylko o własne bezpieczeństwo nie mogą lekceważyć niebezpieczeństwa wynikającego z wyścigu zbrojeń na Bliskim Wschodzie i w Azji Centralnej. Szukający pokoju nie mogą stać bezczynnie, gdy narody zbroją się do wojny nuklearnej.

Ta sama zasada odnosi się do ludzi, którzy łamią prawo międzynarodowe stosując brutalny terror względem własnego narodu. Za ludobójstwo w Darfurze, systematyczne gwałty w Kongo, represje w Birmie ktoś musi ponieść konsekwencje. Tak, musi występować zaangażowanie, musi istnieć dyplomacja – ale muszą być też konsekwencje jeśli ktoś te wszystkie rzeczy łamie. Im bliżej jesteśmy siebie, mniej prawdopodobne staje się, iż staniemy przed wyborem pomiędzy interwencja zbrojną a współudziałem w prześladowaniach.

Tutaj dochodzimy do kwestii drugiej – jakiego rodzaju pokoju oczekujemy. Pokoju, w którym brak jest widocznych konfliktów, czy po prostu pokoju opartego na ścisłym respektowaniu praw i godności każdego człowieka.

O takie właśnie znaczenie chodziło autorom Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela po zakończeniu II wojny światowej. W wyniku dewastacji, zdali oni sobie sprawę z tego, że prawa człowieka nie są chronione, a pokój jest zbiorem pustych obietnic.

A jednak i dzisiaj te słowa są ignorowane. Niektóre kraje brak poszanowania praw człowieka usprawiedliwiają fałszywym wytłumaczeniem, że są to zachodnie zasady, obce dla lokalnych kultur lub niewłaściwe dla etapu ich narodowego rozwoju. W Ameryce od dawna istniały rozbieżności między tymi, którzy nazywają siebie realistami i idealistami – napięcia, które zarysowują trudny wybór między wąskim dbaniem o własne interesy, a niekończącą się kampanią narzucającą nasze wartości na całym świecie.

Sprzeciwiam się tym poglądom. Uważam, że pokój jest nietrwały tam, gdzie ludzie pozbawieni są prawa swobodnego wyrażania swoich myśli i wierzeń tak jak im się to żywnie podoba; wyboru własnych przywódców lub zgromadzeń pozbawionych strachu. Tłumienie niezadowolenia, tożsamości plemiennych i religijnych może prowadzić do przemocy. Wiemy, że dopiero wtedy kiedy Europa stała się wolna, odnalazła swój pokój.

Ameryka nigdy nie walczyła przeciwko demokracji, a naszymi najbliższymi przyjaciółmi są te państwa, które chronią prawa swoich obywateli. Nie ważne jak gruboskórnie zdefiniowane, ani interesy Ameryki – ani interesy świata – nie są formułowane w połączeniu z zaprzeczaniem ludzkim aspiracjom.

Więc nawet jeśli szanujemy unikalne kultury i tradycje różnych krajów Ameryka zawsze pozostanie tym głosem aspiracji, które mają wydźwięk uniwersalny. Jako świadkowie przypatrujemy się „spokojnej” godności takich reformatorów jak Aung Sang Suu Kyi; odwadze mieszkańców Zimbabwe, którzy zagłosowali przeciwko ich poniżaniu; setkom tysięcy ludzi, którzy maszerowali w ciszy ulicami Iranu. To pokazuje, że liderzy tych rządów obawiają się aspiracji własnych obywateli bardziej niż agresji ze strony innych państw. I jest to odpowiedzialnością wszystkich wolnych ludzi i narodów, aby wyjaśnić, iż te ruchy – ruchy nadziei i historii – mają nas po swojej stronie.

Pozwólcie mi jeszcze dodać: propagowanie praw człowieka nie może ograniczać się wyłącznie do nakłaniania. W pewnych okresach musi mu towarzyszyć sumienna dyplomacja. Wiem, że działaniom wobec represyjnych reżimów brak jest dającego satysfakcję czystego oburzenia. Wiem równocześnie, że sankcje pozbawione granic – wyrok skazujący bez dyskusji – mogą tylko utrzymywać kulejące status quo. Żaden represyjny reżim nie może obrać nowej drogi, dopóki nie będzie mógł wybrać otwartych drzwi.

W świetle okropieństw Rewolucji Kulturalnej spotkanie Nixona z Mao wydawało się niewytłumaczalne – jednakże na pewno pomogło Chinom wybrać drogę dzięki której miliony ich obywateli zostały uwolnione z biedy i połączone z otwartymi społeczeństwami. Zaangażowanie papieża Jana Pawła II w Polsce stworzyło przestrzeń nie tylko dla kościoła katolickiego, ale dla przywódców robotniczych jak Lech Wałęsa. Wysiłki Ronalda Reagana odnośnie kontrolowania broni nuklearnej oraz troski o pierestrojkę nie tylko poprawiły relację z ZSSR, ale także wsparły dysydentów w całej Europie Wschodniej. Nie ma tutaj prostej recepty. Musimy jednak starać się najlepiej jak potrafimy balansować między izolacją a zaangażowaniem, naciskiem a zachętą, aby prawa i godność człowieka mogły się dalej rozwijać.

Po trzecie, sprawiedliwy pokój zawiera nie tylko obywatelskie i polityczne prawa – musi także ujmować bezpieczeństwo oraz możliwości gospodarcze. Prawdziwemu pokojowi służy nie tylko wolność od strachu, ale i wolność od niedosytu.

To niezaprzeczalna prawda, że rozwój rzadko udaje się bez bezpieczeństwa; prawdą także jest, że prawdziwe bezpieczeństwo nie istnieje tam gdzie ludzie nie mają dostępu do wystarczającej ilości jedzenia, bądź czystej wody, albo lekarstw czy schronienia, których potrzebują aby przetrwać. Nie istnieje tam gdzie dzieci nie mogą aspirować do przyzwoitego wykształcenia bądź pracy, która wesprze ich rodzinę. Brak nadziei może strawić społeczeństwo od wewnątrz.

Właśnie dlatego pomaganie rolnikom w wyżywieniu ich społeczności – bądź narodom w edukacji ich dzieci oraz opiece nad chorymi – to niezwykła działalność dobroczynna. To także dlatego świat musi się zjednoczyć, aby przeciwstawić się zmianom klimatu. Prawie nie ma naukowych sporów co do tego, że jeżeli nie zrobimy nic to staniemy w obliczu większej ilości suszy, głodu, przesiedleń – wszystko to stworzy więcej konfliktów na całe dekady. Nie tylko naukowcy oraz ekolodzy wzywają do sprawnego i silnego działania, ale także wojskowi w moim kraju oraz inni, którzy rozumieją, iż nasze wspólne bezpieczeństwo destabilizuje się.

Umowy międzynarodowe. Silne instytucje. Wspieranie praw człowieka. Inwestycje w rozwój. Wszystkie te kluczowe składniki ewolucji były poruszane przez prezydenta Kennedy’ego. Wciąż jednak nie wierzę, że będziemy mieli wolę, determinację, siłę, aby dokończyć tę pracę bez czegoś dodatkowego – bez ciągłego rozwoju naszej moralnej wyobraźni; naleganie na to, że istnieje coś czego nie da się umniejszyć, a co wszyscy dzielimy.

Podczas gdy świat ulega zmniejszeniu, moglibyście pomyśleć, iż łatwiej jest ludziom dostrzec to jak podobni jesteśmy do siebie; zrozumieć, że właściwie dążymy do tych samych rzeczy, oraz że wszyscy mamy nadzieję na przeżycie swoich dni w szczęściu i spełnieniu własnym, oraz naszych rodzin.

Pomimo oszałamiającego tempa globalizacji, kulturalnego zrównania współczesności, nie wydaje się zaskakujące, że ludzie boją się stracić to, co cenią najbardziej w swoich tożsamościach – swoją rasę, plemię, a prawdopodobnie najbardziej swoją religię. W niektórych miejscach to strach doprowadził do konfliktów. Od czasu do czasu wydaje się, że uwsteczniamy się. Widzimy to na Bliskim Wschodzie gdzie konflikt pomiędzy Żydami a Arabami wydaje się wzmacniać. Widzimy to w narodach rozdartych plemiennymi liniami.

Najbardziej niebezpieczną zdaje się droga, w której religia jest wykorzystana dla usprawiedliwienia morderstw niewinnych, dokonanych przez tych, którzy ją zniekształcili. To religią jest Islam a jej niebezpieczeństwem ci, którzy zaatakowali mój kraj z Afganistanu. Ci ekstremiści nie są pierwszymi zabijającymi w imię Boga; okrucieństwa krucjat na trwałe wbiły się w pamięć. Przypominają nam one, że żadna święta wojna nie może być wojną sprawiedliwą. Jeżeli wierzysz naprawdę, że wypełniasz wolę bożą, wtedy nie widzisz potrzeby powstrzymywania się – nie ma potrzeby oszczędzania życia kobiety w ciąży, lekarzowi, pracownikowi Czerwonego Krzyża, czy też nawet osobie wyznającej tą samą wiarę co ty sam. Tak wyglądające spojrzenie na religię jest nie tylko niekompatybilne z koncepcją pokoju, ale – w co wierzę – jest także niekompatybilne z podstawowym założeniem religii, gdyż główną zasadą leżącą w centrum każdej religii jest: nie czyń drugiemu tego, co tobie nie miłe.

Stosowanie tego prawa miłości było od zawsze znacznym problemem dla ludzkiej natury dlatego, że człowiek nie jest nieomylny. Czynimy pomyłki oraz padamy ofiarą pokus dumy, siły, a czasem i zła. Nawet ci z nas, którzy mają jak najlepsze intencje czasami zawodzą w naprawianiu krzywd, z którymi się stykamy.

Nie musimy jednak myśleć, iż natura ludzka jest doskonała, gdy wierzymy, iż ludzki los może zostać polepszony. Nie musimy żyć w wyidealizowanym świecie, aby doścignąć ideałów, które uczynią go lepszym miejscem. Pacyfizm praktykowany przez takich ludzi jak Gandhi czy King może nie być praktyczny, czy możliwy do zaistnienia w każdych warunkach, ale miłość, którą głosili – ich głęboka wiara w ludzki rozwój – musi być dla nas zawsze Gwiazdą Polarną, która przewodzi nam w naszej podróży.

Jeżeli utracimy tę wiarę – jeśli ją odrzucimy jako głupią bądź naiwną; jeśli oddzielimy ją od decyzji, które podejmujemy w kwestiach wojny i pokoju – wtedy utracimy to, co najcenniejsze w człowieczeństwie. Stracimy nasze poczucie możliwości. Stracimy nasz moralny kompas.

Podobnie jak przeszłe pokolenia musimy odsunąć przyszłość na bok. Cytując słowa Dr Kinga sprzed wielu lat: „Odmawiam akceptacji rozpaczy jako ostatecznej odpowiedzi na niejasności historii. Odmawiam przyjęcia idei mówiącej, że „istnienie” aktualnego stanu człowieka czyni go moralnie niezdolnym do sięgnięcia po wieczną „słuszność”, z którą ten zawsze się konfrontuje.”

Sięgnijmy po świat takim, jaki powinien być – ta iskra boskości wciąż krąży wewnątrz duszy każdego z nas. (BRAWA)

Dzisiaj gdzieś na świecie, żołnierz zdaje sobie sprawę z przewagi wroga, lecz wytrzymuje – aby utrzymać pokój. Dzisiaj gdzieś, młoda protestantka oczekuje na brutalność swojego rządu, lecz znajduje siłę, aby maszerować dalej. Dzisiaj gdzieś, matka przeciwstawiająca się uwłaczającemu ubóstwu wciąż znajduje czas, aby uczyć swoje dziecko, zbiera te kilka monet, za które posyła swoje dziecko do szkoły – ponieważ wierzy, że w okrutnym świecie znajdzie się miejsce na marzenia jej dziecka.

Żyjmy idąc za ich przykładem. Wiedzmy, że ucisk zawsze będzie z nami, jednak wciąż musimy dążyć do sprawiedliwości. Możemy uznać trwałość deprawacji i wciąż dążyć do godności. Zdajmy sobie sprawę z tego, że wojna będzie nadal istnieć, jednak wciąż dążymy do pokoju. Możemy tego dokonać – dowodzi tego historia postępu ludzkości; to właśnie nadzieja dla świata; która musi znaleźć swoje odzwierciedlenie tutaj na Ziemi.

Dziękuje bardzo. (BRAWA)

3. Petycja w sprawie odebrania Barakowi Obamie Pokojowej Nagrody Nobla

Do podpisania: TUTAJ

6 comments on “Wojna jest pokojem

  1. najglupszynick
    11 kwietnia 2013

    Można mu odebrać Nobla, ale na Żelazny Krzyż, Legię Honorową czy inne Virtuti Militari niewątpliwie zasługuje.

  2. Hurysa
    25 lipca 2013

    Ciekawa, tragiczna i mało znana w Polsce historia związana z dronami
    http://www.democracynow.org/2013/7/25/yemeni_reporter_who_exposed_us_drone

  3. Cenzorship
    10 października 2013

    cytat:
    When tribal elders from the remote Pakistani region of North Waziristan travelled to Islamabad last week to protest against CIA drone strikes, a teenager called Tariq Khan was among them.

    A BBC team caught him on camera, sitting near the front of a tribal assembly, or jirga, listening carefully.

    Four days later the 16-year-old was dead – killed by one of the drones he was protesting against.
    całość:
    http://www.bbc.co.uk/news/15553761

  4. Hurysa
    11 lutego 2014

Dodaj odpowiedź do Hurysa Anuluj pisanie odpowiedzi

Information

This entry was posted on 10 kwietnia 2013 by in Wojna and tagged .

Zasady kopiowania z witryny FWiP

Wszelkie materiały publikowane w Centrum Informacji FWiP publikowane są na zasadach licencji Creative Commons 3.0 BY-NC (Uznanie Autorstwa - Użycie Niekomercyjne) chyba, że jest zaznaczone inaczej.

Odpowiedzialność za treść artykułów

Artykuły są wyrazem poglądów ich Autorów. Za treść przedruków, ogłoszeń itp., jeśli nie jest zaznaczone inaczej, odpowiada redaktor odpowiedzialny. Dokumenty i stanowisko Fundacji Wolność i Pokój muszą być sygnowane przez władze Fundacji zgodnie z jej Statutem

Kontakt z redakcją witryny FWiP